Kiedy w grę wchodzą pieniądze, zaufanie jest istotną kwestią. Pewne rzeczy można wybaczyć, innych nie. Na przykład bankowi mogę wybaczyć, że ma planowane przestoje, kiedy na przykład aktualizowane jest oprogramowanie. Mogę też wybaczyć przestój nieplanowany – cóż, awarie się zdarzają, nawet najlepszym. Poklnę trochę, że nie mogę się dostać do moich pieniędzy, ale wcześniej czy później zobaczę, że wszystko jest na swoim miejscu.
mBank wczoraj zrobił rzecz, którą wybaczyć trudno. Przez błędy w systemie przelewy trafiały nie tam gdzie trzeba. Wprawdzie rzecznik prasowy banku mówił, że niepoprawne są tylko i wyłącznie opisy, ale z innych źródeł wiadomo, że nie było tak różowo. Ktoś dostał nie swoją pensję, ktoś inny dostał płatności za dziwne przedmioty z allegro. Rano robiłem kilka większych przelewów, zastanawiałem się, czy dojdą we właściwe miejsce – jeden wiem, że doszedł, zobaczymy co z drugim.
Nie wiem, co przewiduje procedura kryzysowa na okoliczność przelewowej ruletki, ale mBank… zablokował dostęp do wyciągów. Możliwe, że to po to, aby odciąć potencjalny dostęp do danych osobowych zawartych w potwierdzeniach przelewu, ale to tylko spotęgowało uczucie niewiedzy co się dzieje ze środkami na kontach.
Nawet jeśli bezpośrednio mnie to nie dotknie, to i tak fundament zaufania został poważnie naruszony – przez błąd banku moje pieniądze mogę bezpowrotnie stracić – no bo przecież jeśli wyjdą one poza bank, to nie ma gwarancji, że ktoś je zwróci.
mBank ogłaszał wielki sukces, jakim było wprowadzenie przelewów natychmiastowych (bez czekania na sesję Elixiru) do MultiBanku (który niby jest w tej samej grupie kapitałowej, co mBank, ale posiada osobny system informatyczny) – możliwe, że przy tej okazji coś zostało niedopatrzone.
Obraz zarąbany bezczelnie z niebezpiecznik.pl