Po niezbyt przyjemnej utracie poprzedniej karty, nadeszła pora, żeby odebrać nową (z różnych względów korespondencja trafia do oddziału, zamiast bezpośrednio do mnie pocztą). Oczywiście, jak większość banków, BPH też odchodzi od obsługi oko-w-oko, redukując personel. Co za tym idzie, każda sprawa, którą trzeba załatwić osobiście, trwa wieki, z czego znaczna większość to stanie w kolejce. Takoż było i tym razem. Najpierw nikogo nie było, bo pani (tak, była tylko jedna) kserowała papiery dla pana, który chciał wziąć kredyt (obsługa ksera musi być strasznie trudna). Później jeszcze podpisywanie itp. Kiedy szczęśliwie, po 20 minutach podszedłem do stanowiska (okienka nie są już trendy), pani wklepała mój numer do kompa, i się okazało, że nie musiałem w ogóle stać w kolejce, bo należę do grona ekskluzywnych klientów, którzy są obsługiwani „na boku” – zdziwiło mnie to, jako że mam konto studenckie. Fakt faktem, obroty tam mam spore, ale żeby tak od razu na boczek…? Nic to, narzekać nie będę, następnym razem będę wiedział, gdzie iść 🙂
Inna łaska, jaka mnie doświadczyła ze strony banków, to telefon z ING. Sprawa o tyle dziwna, że nie mam tam konta, a jedynie fundusz emerytalny. Będę musiał doczytać, czy zgadzałem się na wymianę moich danych między instytucjami grupy. Otóż zaproponowali mi łaskawie możliwość otrzymania kredytu w wysokości około połowy mojej pensji. Uprzejmie podziękowałem, ale jak już mają dostęp do informacji o moich zarobkach, to mogliby się domyślić, że kredyt to się bierze zazwyczaj na kwoty większe. No, chyba że ktoś ma nagły problem i potrzebuje lekkiego wsparcia. Ale bez zboczeń, jeśli to ma być taka „łaska”, to mogli się lepiej postarać…